piątek, 27 maja 2011

Les Miserables w teatrze muzycznym Roma

Moja przyjaciółka ostatnio dostaje ciągle zaproszenia na różne opery, balety czy sztuki teatralne, dlatego chodzimy prężnie, ukulturalniamy się a później i tak kończymy w jakimś fajnym miejscu w centrum ;)

Wczoraj, miałam zaszczyt być w Romie, na Les Miserbales. Na początku, kiedy tylko pierwszy raz usłyszałam o tej sztuce, że jest ona o rewolucji francuskiej stwierdziłam, że zupełnie mnie to nie interesuje, więc nie będę wydawać na to pieniędzy. Któregoś dnia przyjaciółka dostała zaproszenia, więc nie pozostało nic innego jak pójść... I wiecie co? Teraz żałuję, że nie widziałam tego wcześniej. Zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie, że jak to powiedziała Martyna "To była wisienka na torcie naszego teatrowego maratonu" i miała rację w 10000%.

Scenografia zapierała mi dech w piersiach, serio. Była przepiękna, zaskakująca, niesamowita. Dopracowana w każdym najmniejszym szczególiku. Charakteryzacja aktorów - cudowna. Stroje - idealne. Jestem po prostu totalnie zakochana.

Muzyka była tak cudowna, głosy aktorów mnie totalnie poruszyły, to jest niesamowite jacy utalentowani ludzie grają w takich sztukach.

Pomijam tylko to, że ludzie zaczynają zachowywać się w teatrach jak w kinie, Panie które siedziały obok i szeleściły cukierkami, albo Państwo za mną, którzy ciągle uderzali w moje krzesło... Irytujące. Po Teatrze Narodowym, kiedy przyszłyśmy do Romy, to poczułyśmy się co nie co dziwnie, bo ta sala w porównaniu do np. sali Moniuszki to malizna. Jedyne co jeszcze mnie denerwowało, to to, że było okropnie duszno... Myślałam w którymś momencie, że padne. Ale dałam radę, przetrwałam


"LES MIS – jak skracają tytuł wielbiciele – to musical wszech czasów. W styczniu tego roku w Londynie odbyło się 10 000 przedstawienie, co stanowi absolutny światowy rekord i nie znajduje odpowiednika na Broadwayu. Rok 2010 to rok jubileuszowy – upływa właśnie 25 lat od premiery tego niezwykłego dzieła na West Endzie.
 
Musical, oparty na ponadczasowej powieści Wiktora Hugo „Nędznicy” porusza tematy tak aktualne, że od ćwierć wieku identyfikuje się z nimi publiczność ponad 40 krajów! Oczywiście wielka w tym zasługa muzyki Claude-Michela Schönberga (twórcy m.in. „Miss Saigon”). To właśnie z LES MIS pochodzi przebój „Wyśniłam sen” (I Dreamed A Dream) – wykonanie tej piosenki przez telewizyjną sensację, Susan Boyle obejrzało w Internecie ponad 120 milionów widzów tylko w 2009 roku! Nie koniec na tym, bo nie ma innego musicalu, z którego pochodziłoby tyle hitów, co z LES MIS, m.in. On My Own, Bring Him Home oraz legendarny hymn Do You Hear The People Sing?
 
Polska inscenizacja LES MIS w Teatrze Muzycznym ROMA to kolejna „non-replica production” w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego. Z reżyserem współpracuje team znakomitych realizatorów, z których część współpracowała przy innych produkcjach TM ROMA, m.in. II reżyser Sebastian Gonciarz, kierownik muzyczny Maciej Pawłowski (od początku w TM ROMA), kostiumolodzy Magdalena Tesławska i Paweł Grabarczyk („Upiór w operze”), scenograf Grzegorz Policiński, choreograf Paulina Andrzejewska („Upiór w operze”) i tłumacz libretta, Daniel Wyszogrodzki (m.in. „Upiór w operze”)." *





Jeśli mieszkacie w Warszawie, to idźcie, bo naprawdę warto!

Życzę miłego weekendu
xoxo
K.

8 komentarzy:

  1. Dokładnie, zgadzam się z Tobą ,że ludzie coraz częściej w teatrze zachowują się jak w kinie :/ Niedługo może jeszcze popcorn ze sobą przyniosą -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. To fajną masz przyjaciółkę :pp następny raz Roma przywita nas już w czerwcu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę, ja właściwie na prawdziwej sztuce nigdy nie byłam..

    OdpowiedzUsuń
  4. W operze ani w teatrze nigdy nie byłam, ale słyszałam jak się ludzie tam niekiedy zachowują. Zwłaszcza dzieciaki z wycieczek, np. chłopaki z naszej klasy ponoć ciągle gadali i hałasowali:/

    OdpowiedzUsuń
  5. super, też się muszę wybrać:) ja byłam w Romie na sztuce "Upiór w Operze" -też było boskie i bardzo dopracowane. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. fajnie, że tak Ci się spodobało :) dla mnie głównym kryterium oceny spektaklu jest to subiektywne uczucie - jeśli wychodzę z teatru podekscytowana i nie mogę zasnąć w nocy, wiem, że to jest to!
    a jeśli chodzi o rewolucję francuską, widziałam spektakl "Sprawa Dantona" w Teatrze Polskim we Wrocławiu. to było wyjście klasowe i myślałam, że spektakl będzie drętwy, a był świetny! jeden z najlepszych, jakie widziałam.
    @Mill - nie każda młodzież źle się zachowuje, moja klasa zawsze siedzi grzecznie (teraz - 2LO). ogólnie rzadko spotykam się w teatrze ze złym zachowaniem na widowni.

    OdpowiedzUsuń
  7. najgorsze jest to, że dorośli ludzie zachowują się tak okropnie! Byłam we wtorek w operze narodowej, a tam jakiś nastolatki na balkonie się całowali... no ja rozumiem wszystko, młodość rządzi się własnymi prawami, ale bez przesady! Opera narodowa, to jest prestiż i trzeba umieć się zachować, a nie zwracać co chwila na siebie uwagę.

    @Aly zobaczysz że niedługo do tego dojdzie :P

    @Ola no to musisz się wybrać - przeżycia niesamowite :)

    @Mill no jak ja byłam w szkole, to jakoś moja klasa była ogarnięta i umiała się zachować, chociaż i tak nie wszyscy, zawsze jakiś idiota się znajdzie :P

    @Anka chciałam iść na Upiora, ale w sumie już nie pamiętam czemu nie poszłam.. :P

    @Kajka dokładnie, ja w nocy spać nie mogłam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatni raz byłam w teatrze na "Ani z Zielonego Wzgórza", jeszcze w gimnazjum. Do Rzeszowa zbyt daleko. Oczywiście nie wliczam w to amatorskich teatralnych przedstawień, bo takich widziałam mnóstwo, ale o prawdziwą sztukę:)
    Ludzie w takich miejscach bywają okropni. Jeśli ich nie interesuje, to niech włączą sobie film na DVD w domu i niech szeleszczą cukierkami i chipsami ile wlezie, a jeśli już przychodzą w publiczne miejsca to niech chociaż się zachowują:)

    OdpowiedzUsuń