czwartek, 17 maja 2012

Glinkowa maseczka

Hej,

Mamy czwartek, więc dla mnie dzień wolny, ale jednak nie do końca, ponieważ mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia i nauczenia, moja sesja zaczyna się od przyszłego poniedziałku i będzie trwała aż do 12.06 :(
Dlatego na odstresowanie, zrobiłam sobie maseczkę z zielonej glinki francuskiej, którą kupiłam w sklepie zrobsobiekrem.pl :)

Aby zrobić taką maskę potrzebujemy :


1. Glinka zielona - ja użyłam 7 ml
2. Miareczki, żeby łatwiej było wymierzyć potrzebną ilość proszku :)
3. Kubeczek
4. Troszeczkę wody.


Odmierzamy potrzebną ilość zielonego proszku i wsypujemy do kubeczka.



Następnie dolewamy troszeńkę wody i mieszamy, musimy uzyskać konsystencję gęstej śmietany.



Nakładamy na twarz :)


Trzymamy około 15/20 min, a później zmywamy letnią wodą.

Rezultat: oczyszczona, delikatna skóra, maseczka także zamknęła mi pory, a zaczerwienienia zniknęły.




Ta glinka sprawdzi się u tych dziewczyn, które mają problemy z trądzikiem, przetłuszczającą się skórę, jest idealna, a robiona raz w tygodniu regularnie naprawdę może pomóc! :)

Jakie są Wasze ulubione maseczki? Lubicie czasami zabawić się w małego chemika? :)

xoxo
K.

niedziela, 13 maja 2012

Ostatnie zakupy

Dobry wieczór :)

Strasznie szybko ten tydzień mi zleciał. Od kiedy zmieniliśmy czas na letni, czas ucieka bardzo szybko, z czego za bardzo się nie cieszę ponieważ od przyszłego tygodnia zaczynają mi się egzaminy.
Ale jako, że czerwiec zbliża się wielkimi krokami, zaczęłam powoli kompletować kosmetyki na wyjazd. Ostatnio pokończyły mi się kremy do twarzy a także podkład, niestety wydałam trochę dużo pieniędzy, ale za to moja cera jest zadowolona. Jestem ciągle w trakcie kuracji antytrądzikowej więc nie dość, że moja cera jest mieszana, tłusta w strefie T, to mam pełno suchych "placków" po maściach na trądzik.




1. 1. La Roche Posay Effaclar Duo - produkty LRP najlepiej kupować w zestawach bo jest o wiele taniej,ja kupiłam wszystko w SuperPharm.




2. La Roche Posay - Effaclar H dla cery po kuracji antytrądzikowej, w zestawie z mini żelem do mycia twarzy.



3. La Roche Posay - krem do twarzy z SPF 50, też w zestawie z żelem po opalaniu i wodą termalną.







4. Podkład Mac Match Master w odcieniu 1.0


5. Puder rozświetlający Mac - kolor Crew


oraz dwa lakiery OPI - No room for the Blues i Road House Blues



Jeżeli macie pytania o któryś produkt piszcie :)  recenzje kremów i podkładu na pewno ukażą się za jakiś czas.

Dobrej nocy

xoxo
K.

poniedziałek, 7 maja 2012

Paznokciowe szaleństwo

Cześć :)

Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze na wiosnę wariuję na punkcie moich paznokci i najchętniej codziennie zmieniałabym lakier. Niestety nie mam tyle wolnego czasu żeby to robić, dlatego robię to mniej więcej raz w tygodniu. W tym tygodniu w ruch poszedł Inglotowy nude oraz słynny Topper z Essence 02 Circus Confetti. A o to zdjęcia :)

Jako bazę używam OPI natural nail strenghtener, Inglot to kolor 863 a top coat to Inglot diamond topcoat. :)
Ja użyłam tylko jedną warstwę toppera bo chciałam uzyskać delikatniejszy efekt. Lubicie dużo błyskotek na paznokciach?





Bardzo przepraszam za jakość zdjęć, ale niestety aparat mam narazie tylko w telefonie.


Miłej nocy i do następnego!
xoxo
K.

środa, 2 maja 2012

Lana del Rey - hit czy kit?

Witam Was ten piękny majówkowy dzień :)
Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad powróceniem na bloga. Bardzo często przemykał mi ten pomysł przez myśl, ale wiecie jak to jest... brak czasu, brak weny, a to mi się nie chcę, a to aparat zepsuty... ciągle jakieś wymówki, dlatego dzisiaj postanowiłam stawić czoło wszystkim tym wymówkom - i jestem :)


Niestety co do aparatu to jest w serwisie i myślę, że jeszcze troszkę tam pobędzie, ale mam nadzieję, że mój telefon mnie nie zawiedzie i troszkę wspomoże.


Dzisiaj przychodzę do Was z postem o Lanie del Rey, jak mniemam większość z Was już o niej słyszała, ale niektórzy na pewno nie wiedzą kim ona jest i skąd tak naprawdę się wzięła. Postanowiłam przybliżyć Wam troszkę jej postać, bo uważam, że warto.


Jej prawdziwe imię to Elizabeth Grant. Urodzona 21 czerwca 1986 roku w Nowym Jorku. Jej pseudonim pochodzi od połączenia imienia gwiazdy Lany Turner z nazwą Forda- del Rey. Nie ma co się rozpisywać nad jej biografią bo w sumie nie jest ona za ciekawa. Córka milionera (Rob'a Grant'a) która w 2008 roku zadebiutowała trzypiosenkową płytą "Kill Kill" (wtedy jako Lizzy Grant), później w 2010 wydała pierwszy studyjny album pt.: Lana Del Ray A.K.A. Lizzy Grant  jednakże nie okazała się ona dobrą płytą, została wycofana z iTunes. Kawałki z tego krążka można jeszcze dopaść na youtube, ale nie są tak dobre, jak z płyty "Born to die".
W 2012 Lana zadebiutowała po raz drugi, o ile w ogóle można tak powiedzieć. Płyta "Born to die" okazała się strzałem w dziesiątkę, a kawałek "Video Games" został ogłoszony najlepszym nowym utworem przez Pitchfork Media, a także Sunday Times Culture ogłosił tę piosenkę jako swój singiel roku 2011.


Osobiście uważam, że płyta jest rewelacyjna. Stylowa, delikatna ale zarazem z pazurem. Nawiązuje stylem do indie popu, ale także popu alternatywnego, altnernatywnego hip hopu czy sadcore'u. Lana czerpie swoje inspiracje z Elvisa Presleya, Curta Cobain'a czy Britney Spears. 
Lana spotkała się z dość dużą krytyką, jedni mówią, że za dużo się powtarza, inni że teksty nie takie, że ona nie oryginalna, że robiła sobie usta. A kogo to tak naprawdę obchodzi, czy robiła sobie usta? Najważniejsza jest muzyka, a nie zastanawianie się nad tym ile botoksu ma wpuszczonego i gdzie. 
Jak dla mnie jest rewelacyjna i takie połączenie gatunków muzycznych bardzo mi pasuje. Nie myślałam, że zachwycę się tą płytą, ale stało się. Polecam, polecam, polecam.























A Wy co o niej sądzicie? Lubicie, nie lubicie? Piszcie!


xoxo
K.

czwartek, 2 lutego 2012

ulubione stycznia

Cześć!
Czy u Was też tak mrozi? Szczerze, to ja zamarzam, czy to dzień czy noc, czy mam sweter na sobie czy dwa, zamarzam, a moim jedynym wybawieniem jest gorąca herbata.
Przychodzę dzisiaj z moimi ulubieńcami stycznia, to pierwszy tego typu post na moim blogu, mam nadzieję, że się spodoba.

1. Kindle touch


Prawie się z nim nie rozstaje, sprawiłam sobie jako prezent bożonarodzeniowy i jest moim prawie najlepszym przyjacielem :D leciutki, drobniutki, rewelacja. A jako, że ja mam dość dużo do czytania do szkoły, sprawdza się idealnie, bo nie muszę targać tych wszystkich książek w torbie, mój kręgosłup jest mi wdzięczny :)

2.  Three days grace z ONE-X


Zaczęłam ich słuchać bardzo dawno temu, ta płyta przypomina mi dość ciekawy okres mojego życia, jest jedną z lepszych. W moich głośnikach ustawiona na repeat :)

3. Art - journaling


Forma pamiętnika, potrzeba kleju, różnorakich papierków, koronek, farb, stempli i mamy piękny wpis :)
Moim zdaniem lepsze niż pamiętnik, zdecydowanie. Można lepiej wyrazić siebie.

4. DEMMERS TEA HOUSE


Moja ulubiona herbaciarnia, w której kupuję herbaty od jakiś 10 lat. W miesiącu styczniu moją ulubioną była zielona z truskawkami i śmietanką, a także czerwona wiśniowo rumowa. Za 50 g herbaty zapłacimy około 9 zł.

5. Emu


Umarłabym chyba bez tych moich butów! Grzeją, tylko to się liczy :D

6. Wedge - by Mac


Jeden z najulubieńszych cieni ostatnio. Idealny do załamania powieki, delikatny i krzywdy się nim zrobić nie da :)
Dziękuję za podarek :*

7. Wafle ryżowe firmy Good Food


Paprykowe, albo kwaśna śmietana z cebulką - MNIAM!

8. farby ECOLINE


Farba akwarelowa w płynie marki Ecoline, rewelacyjne kolory a koszt ok 9 zł za buteleczkę. Ulubiony kolor styczniowy to nr 390.


9. Postcrossing




Ulubioną jaką dostałam w tym miesiącu to ta z Marilyn Monroe. 




10.  Czarno białe zdjęcia Nowego Jorku




Nie wiem czemu, ale często zaglądałam na TĄ STRONĘ aby pooglądać te zdjęcia, jak dla mnie piękne.




Jakie były Wasze ulubione stycznia? 


Miłego i trochę cieplejszego dnia,
xoxo

sobota, 28 stycznia 2012

Ranking - TOP 5 - SERIALE

Cześć, ja już po sesji, niestety jedna poprawka wpadła, ale cóż wychodzę z założenia, że nawet najlepszemu może się zdarzyć, a student bez poprawki to jak żołnierz bez karabinu - tak czy owak będę żyć.

Przychodzę dzisiaj z rankingiem moich ulubionych seriali. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam "marnować" czas z herbatką, pod kocem oglądając seriale, to najlepsza forma relaksu (oprócz czytania oczywiście :)) ciężko było mi wybrać, ale w końcu się udało.

Miejsce 5. The Tudors 
Uwielbiam historię Anglii, nie mogę zaprzeczyć. Dlatego od dawna chciałam obejrzeć ten serial, ponieważ opowiada o Henryku VIII, którego historia najbardziej mnie interesuje. W końcu udało mi się obejrzeć kilka odcinków i jest to naprawdę dobry serial. Kostiumy, gra aktorska, muzyka - wszystko staje się jedną całością i nie chce się odrywać wzroku, zwłaszcza od króla, którego gra Jonathan Rhys Meyers. (Jest niesamowity :D )


4. Glee 

To może głupie, ale uwielbiam ten serial i z niecierpliwością czekam na każdy kolejny odcinek. Zabawny, czasami pouczający, czasami głupi, wzruszający, po prostu dobry. Oglądam od samego początku i mam nadzieję, że jeszcze kilka sezonów przede mną :D Nawet skusiłam się i kupiłam na dvd - wariatka.


3. Gossip Girl 
Co tu dużo mówić, obejrzałam przez zeszłoroczne ferie wielkanocne 3 sezony, a czwarty nadrobiłam w wakacje, w tym momencie jestem na bierząco i uwielbiam Chuck'a Buss'a. Serial tak naprawdę o niczym, bo o życiu bogatych nastolatków, ich perypetiach miłosnych, ale jednak ma coś w sobie, że nie mogę przestać oglądać.


2. The Vampire Diaries
Kiedy zobaczyłam kilka odcinków w telewizji nie byłam zbytnio zachwycona, wydawało mi się to po prostu głupie i totalnie nie dla mnie. Jednak kiedy byłam w Niemczech i wraz z moją kuzynką siedziałyśmy w domu ponieważ przez 3 dni ciągle lało, a ja akurat miałam 2 sezony na ipodzie, zaczęłyśmy oglądać i wkręciłyśmy się tak bardzo, że obejrzałyśmy cały pierwszy sezon, a kiedy ona przyjechała ze mną do Polski obejrzałyśmy drugi. Dobra bajeczka, troche akcji, troche romantyzmu. Jak dla mnie 3 sezon najlepszy, Stefan zadziora, jest 10000 razy lepszy niż Stefan miękka fryta! :)


1. Sex and the city

Zostaję wierna. TOTALNIE. Uwielbiam i rozpisywać się nie będę. :)



Jakie są Wasze ulubione seriale ? :)

Miłej niedzieli ! 
xoxo 
K

niedziela, 22 stycznia 2012

Heath Ledger, czwarta rocznica śmierci.

Pierwszy raz zobaczyłam go w filmie "10 things I hate about you" i jak można się domyślić, zakochałam się. Urodzony w Australii, chłopak, który w wieku 16 lat rzucił szkołę i wyjechał do Sydney za karierą. Grał w australijskich serialach, a później w hitach kinowych takich jak "Patriota" razem z Melem Gibsonem, The Dark Knight czy Parnassus. Widziałam chyba każdy jego film i myślę, że będę do nich wracać zawsze. Był rewelacyjnym aktorem i wspaniałym człowiekiem, którego rola Joker'a w Batmanie bardzo wyczerpała, na skutek czego nieumyślnie przedawkował nasenne leki. Zmarł 22.01.2008 znaleziony w apartamencie w Nowym Jorku. Pośmiertnie został nagrodzony Oscarem za drugoplanową rolę, właśnie w Batmanie.







To takie smutne, że młodzi, utalentowani ludzie odchodzą tak szybko.