niedziela, 29 maja 2011

H&M - sukienki na lato

Hej!
Muszę się wam przyznać, że kiedyś nienawidziłam sukienek i spódnic. Była ze mnie spodniowa dama, dlatego, że moja mama nie ma w zwyczaju nosić nic innego niż spodni... Ale jakieś 3 lata temu kiedy kupiłam swoją pierwszą sukienkę w Zarze na Sylwestra - zakochałam się i mam ich już niezłą kolekcję. Zazwyczaj kupuję sukienki w H&M'ie, nie wiem, jakoś najbardziej lubię tą sieciówkę. Zawsze jak tam wejdę to nie mogę się zdecydować co kupić. Tak było też tym razem. Szukałam sukienki na wesele, weszłam do H&M'u i odrazu znalazłam :D


cena: 99 zł
A oto i ona, tylko, że w mojej góra jest całkiem beżowa. Mam teraz problem z kupnem butów, no ale może dzisiaj upoluję coś na Marywilskiej :)

Ogólnie, nowa kolekcja na lato jest niesamowita i kupiłabym 3/4 wszystkich tych sukienek.



cena : 99 zł

 cena : 129 zł

cena: 39,90 zł



To tylko namiastka tego co można znaleźć w nowej kolekcji. Co myślicie? :) Lubicie sukienki, czy jednak preferujecie spodnie ? :)


xoxo
K.

piątek, 27 maja 2011

Les Miserables w teatrze muzycznym Roma

Moja przyjaciółka ostatnio dostaje ciągle zaproszenia na różne opery, balety czy sztuki teatralne, dlatego chodzimy prężnie, ukulturalniamy się a później i tak kończymy w jakimś fajnym miejscu w centrum ;)

Wczoraj, miałam zaszczyt być w Romie, na Les Miserbales. Na początku, kiedy tylko pierwszy raz usłyszałam o tej sztuce, że jest ona o rewolucji francuskiej stwierdziłam, że zupełnie mnie to nie interesuje, więc nie będę wydawać na to pieniędzy. Któregoś dnia przyjaciółka dostała zaproszenia, więc nie pozostało nic innego jak pójść... I wiecie co? Teraz żałuję, że nie widziałam tego wcześniej. Zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie, że jak to powiedziała Martyna "To była wisienka na torcie naszego teatrowego maratonu" i miała rację w 10000%.

Scenografia zapierała mi dech w piersiach, serio. Była przepiękna, zaskakująca, niesamowita. Dopracowana w każdym najmniejszym szczególiku. Charakteryzacja aktorów - cudowna. Stroje - idealne. Jestem po prostu totalnie zakochana.

Muzyka była tak cudowna, głosy aktorów mnie totalnie poruszyły, to jest niesamowite jacy utalentowani ludzie grają w takich sztukach.

Pomijam tylko to, że ludzie zaczynają zachowywać się w teatrach jak w kinie, Panie które siedziały obok i szeleściły cukierkami, albo Państwo za mną, którzy ciągle uderzali w moje krzesło... Irytujące. Po Teatrze Narodowym, kiedy przyszłyśmy do Romy, to poczułyśmy się co nie co dziwnie, bo ta sala w porównaniu do np. sali Moniuszki to malizna. Jedyne co jeszcze mnie denerwowało, to to, że było okropnie duszno... Myślałam w którymś momencie, że padne. Ale dałam radę, przetrwałam


"LES MIS – jak skracają tytuł wielbiciele – to musical wszech czasów. W styczniu tego roku w Londynie odbyło się 10 000 przedstawienie, co stanowi absolutny światowy rekord i nie znajduje odpowiednika na Broadwayu. Rok 2010 to rok jubileuszowy – upływa właśnie 25 lat od premiery tego niezwykłego dzieła na West Endzie.
 
Musical, oparty na ponadczasowej powieści Wiktora Hugo „Nędznicy” porusza tematy tak aktualne, że od ćwierć wieku identyfikuje się z nimi publiczność ponad 40 krajów! Oczywiście wielka w tym zasługa muzyki Claude-Michela Schönberga (twórcy m.in. „Miss Saigon”). To właśnie z LES MIS pochodzi przebój „Wyśniłam sen” (I Dreamed A Dream) – wykonanie tej piosenki przez telewizyjną sensację, Susan Boyle obejrzało w Internecie ponad 120 milionów widzów tylko w 2009 roku! Nie koniec na tym, bo nie ma innego musicalu, z którego pochodziłoby tyle hitów, co z LES MIS, m.in. On My Own, Bring Him Home oraz legendarny hymn Do You Hear The People Sing?
 
Polska inscenizacja LES MIS w Teatrze Muzycznym ROMA to kolejna „non-replica production” w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego. Z reżyserem współpracuje team znakomitych realizatorów, z których część współpracowała przy innych produkcjach TM ROMA, m.in. II reżyser Sebastian Gonciarz, kierownik muzyczny Maciej Pawłowski (od początku w TM ROMA), kostiumolodzy Magdalena Tesławska i Paweł Grabarczyk („Upiór w operze”), scenograf Grzegorz Policiński, choreograf Paulina Andrzejewska („Upiór w operze”) i tłumacz libretta, Daniel Wyszogrodzki (m.in. „Upiór w operze”)." *





Jeśli mieszkacie w Warszawie, to idźcie, bo naprawdę warto!

Życzę miłego weekendu
xoxo
K.

środa, 25 maja 2011

Kod nieśmiertelności / Source code a także Gnomeo & Juliet

Niedawno, byłam w kinie - znowu, chociaż ostatnio jestem bardzo częstym gościem w teatrze, co bardzo mnie cieszy, ale o tym zupełnie w innym poście. :)

Jako, że uwielbiam Jake'a Gyllenhaal'a musiałam zobaczyć ten film na wielkim ekranie. Szłam do kina z wielkim uśmiechem na twarzy, bo wiedziałam, że nawet jeśli film nie będzie zbyt dobry to i tak napatrzę się na Jake'a i wszystkie smutki znikną :)

I wcale się nie pomyliłam. Film, jak dla mnie dość prosty w zrozumieniu, prosta fabuła. Kapitan Colter Stevens, który został wykorzystany do rządowego projektu, cofał się w czasie na 8 minut i mógł zapobiec innym katastrofom. Nie będę tym razem opowiadać wam treści, ponieważ trzeba zobaczyć to na własne oczy. Myślę, że zdania są podzielone. Jednym się podoba, drudzy mówią, że to bajeczka. Dla mnie to był jeden z lepszych filmów, Jake się spisał, Michelle Monaghan w roli Christiny także - piękna i naturalna. Takie filmy chce oglądać w kinie! 






 A teraz co nieco dla tych z Was, którzy lubią się pośmiać, a za pewne 99% lubi :D 


Gnomeo i Julia! Kreskówka, opowiadająca moją ulubioną sztukę Shakespeare'a, który jak dla mnie jest mistrzem nad mistrzami. Świat krasnali ogrodowych, niebiescy i czerwoni. Ona z czerwonych, on z niebieskich. Wojna, kłótnie, uprzykrzanie sobie życia. Świetne! Uśmiałam się naprawdę bardzo, niektóre sceny przesłodkie, niektóre smutne, ale jak to w bajce HAPPY END gwarantowany, dobrze, że akurat w tym przypadku zakończenie nie było żywcem wzięte z Szekspirowskiej tragedii. Dla mnie bomba. I nawet polski dubbing mi nie przeszkadzał - a bardzo tego nie lubię. :)






Widziałyście? Wybieracie się ? :)






Egzaminy, egzaminy tuż tuż a ja nie mam ochoty zajrzeć do książki...


xoxo
K.

piątek, 20 maja 2011

Cykl paznokciowy : Essence Nail Art Express Dry Drops


Witajcie!
Muszę powiedzieć, że sesja zbliża się ogromnymi krokami i dlatego zupełnie nie mam czasu, żeby cokolwiek napisać na blogu. Napisałam te dwie duże prace, także teraz mam chwile oddechu, do przyszłego tygodnia, gdyż 30 maja mam pierwszy egzamin. Boję się okropnie, no ale zobaczymy, może się uda.



Dziś przychodzę z recenzją wysuszacza do lakieru firmy Essence. Kupiłam go w Naturze za 9,99 o ile dobrze pamiętam. Stwierdziłam, że może mój koszmar z czekaniem aż lakier wyschnie, a w międzyczasie oczywiście dotknięcia nim wszystkiego co popadnie, się skończy. Nie pomyliłam się!
Jestem totalnie zachwycona tym produktem. Malujemy paznokcie, a później wyciskamy 2-3 krople na paznokieć, czekamy minutkę i GOTOWE! 
Płyn jest taki troszkę olejkowaty, więc dopóki nie umyjecie rąk, to nie dotykajcie niczego, bo zostają tłuste ślady. 
Nie wiem jeszcze jak z trwałością lakieru, ponieważ pomalowałam je 2 dni temu i jak narazie nie widzę żadnego ubytku.
podaję link do recenzji tego produktu na KWC, którym bardzo często się sugeruję przy wyborze kosmetyków :D

Używałyście? Jakie są wasze opinie? Może macie coś jeszcze lepszego i nie drogiego ? :)

Miłego dnia kochane, jest tak pięknie, że jedyne co mi pozostaje to wyjść z domu :)

xoxo
K.





czwartek, 5 maja 2011

A walk to remember / Szkoła uczuć

Na wstępie przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale musiałam odpocząć. Wróciłam po świętach i majówce, myślę, że na dobre :)

Dziś jeden z moich ulubionych filmów, totalne romansidło. Pamiętam jakby to było wczoraj - wielki bum, że nawet w szkole bodajże na jakimś okienku go oglądaliśmy w klasie :D
Myślę, że większość z Was go oglądała.
Opowieść o Jamie i Landon'ie, Landon chłopak, który ciągle robił sobie żarty, najpopularniejszy w szkole, przystojny, nie wiedział czego chce od życia i Jamie, w której życiu najważniejsza była wiara. Spotkali się na próbach szkolnego spektaklu, ona grała główną rolę kobiecą, a on męską - za karę. Razem ćwiczyli teksty, on miał się w niej nie zakochiwać, ale coś mu nie wyszło.

Zakochańce jak się patrzy, tylko, że ona ukrywała coś bardzo ważnego... nie chciała, żeby on się nad nią litował i w sumie wcale się nie dziwie, bo gdybym ja była na jej miejscu, to nei wiem czy nie zrobiłabym tego samego.

Film jak dla mnie - wyciskacz łez. Dobrze obsadzeni aktorzy, dobra muzyka.

Sięgnęłam po niego znowu, bo chciałam przypomnieć sobie dawne czasy, kiedy to nie przejmowałam się niczym innym niż liczbą lekcji w szkole, albo nieodrobioną pracą domową z matematyki. Niestety w życiu tak jest, że ciągle dzieje się coś nowego z czym raz możemy sobie poradzić a raz nie.

Jakie Wasze opinie o tej pozycji? Lubicie? :)

Stęskniłam się, dobrze, że już wróciłam.

xoxo
K.